Nasz Graf von Francken-Sierstorpff, „uratowany” bohater z Jędrzejowa.
1 listopada br., minie 140 rocznica urodzin jednego z mieszkańców Jędrzejowa, Johannesa Grafa von Francken-Sierstorpffa, który dzięki starannemu katolickiemu wychowaniu stał się obrońca pokrzywdzonych w czasie rządów narodowych socjalistów w Niemczech. Jego misją miała finał 20 lipca 1944 roku, kiedy to gestapo aresztowało. W tym roku minęła niezauważalnie osiemdziesiąta rocznica aresztowania wnuka hrabiny Schaffgotsch w Kopicach. Kim był Sierstorpff, czym się zasłużył reżimowi narodowego socjalizmu i jakie były skutki dla niego i rodziny? Zebrał z relacji rodziny i bliskich Maciej Mischok.
„Celem naszego życia jest chrześcijańska śmierć”, to fragment dedykacji ojca Henrego Sierstorpffa w skarbczyku z Pierwszej komunii dla młodego Grafa Johannesa. Można by było powiedzieć, że historia tego człowieka to kolejna opowieść na scenariusz filmowy.
Francken-Sierstorpff jest bohaterem uratowanym od zapomnienia. Takie osoby i historie należy pielęgnować i przypominać co jakiś czas. Johann Graf von Francken-Sierstorpff z Jędrzejowa (niem. Endersdorf) koło Grodkowa, urodził się 1 listopada 1884 roku. Był oficerem kirasjerów podczas Wielkiej Wojny. Jego podstawa była zawsze honorowa. Tak zresztą jak jego wielkich przodków. Żył w czasach kiedy na Śląsku panowało państwo pruskie, później niemieckie, zaś wszyscy mieszkańcy Śląska żyli w pełnej symbiozie... , do pewnego momentu. Jego historia została brutalnie wymazana przez komunistyczne władze naszego państwa, uważające że każdy Niemiec to hitlerowiec, faszysta, a w przypadku arystokraty – kułak.
Graf von Francken-Sierstorpff, jest wnukiem znanej nam Joanny Grafin Schaffgotsch z Kopic. Jego rodzicami byli Kaspar Heinrich (zwany jako Harry) von Fracken-Sierstorpff i Eleonora z domu Schaffgotsch. Przez całe swoje życie odznaczał się poczuciem sprawiedliwości i wielką uczciwością.
Przekleństwo wychowania
Wychowanie jakie wyniósł z domu, spowodowało, że uczciwość i poglądy chrześcijańskie spowodowały jego problemy z reżimem narodowych socjalistów. Wrażliwość na krzywdę możemy zauważyć, kiedy brunatny reżim hitlerowski dochodzi do władzy. Gdzie napiętnowani są wszyscy obywatele Niemiec pochodzenia żydowskiego.
W Grodkowie wtedy zaatakowano długoletniego burmistrza Franza Thilo, który rozbudował miasto przy współpracy (finansowaniu) rodziny Schaffgotschów. Za wsparcie i ratowanie dobrego imienia burmistrza, graf Sierstorpff zapłacił więzieniem. To wydarzenie pozwala przyglądać się lokalnym służbom naszemu bohaterowi. Dzięki środkom finansowym, udało się wykupić go z więzienia (podobną sytuację miał Graf von Ballestrem z Pławniowic).
Podczas jednej z podróży do Lwowa stał się naocznym świadkiem bestialskich działań SS na ludności cywilnej. Uważał, że jego katolickim obowiązkiem jest poinformowanie odpowiednie ministerstwa w 1941 roku co zauważył. Uważał, że to jego katolicki i obywatelski obowiązek, żeby uchronić niewinną ludność przed działaniami agresora. Taka postawa honorowa nie spodobała się, co skutkowało bacznemu przyglądaniu się przez służby.
Sierstorpff stał się też właścicielem pałacu w Sulisławiu. Był patronem kościoła parafialnego w Gałązczycach, jak i wcześniej w Jędrzejowie. Swoje obowiązki traktował bardzo poważnie wobec parafii i pomagał w administrowaniu i finansowaniu kościoła, wykraczając znacznie poza swoje obowiązki.
Walkiria i jej skutki
Nadeszła też chwila kiedy, aresztowano Johannesa w nocy z 20 na 21 lipca 1944 r., zaraz po zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu. W niedalekiej odległości (ok. 66 km) w sąsiadującym majątku Krzyżowa (koło Świdnicy), powstał „Krąg z Krzyżowej”. Podejrzewano go o udział w ośrodku oporu z Krzyżowej. Aresztowano wtedy dużą liczbę arystokracji śląskiej, w tym Johannesa i jego brata Josepha. Obaj znali czołowych członków Kręgu z Krzyżowej, ale nie byli wtajemniczeni w przygotowania do zamachu stanu. Po krótkim czasie Josepha zwolniono. Zaś sam Johannes był przesłuchiwany przez kolejne dni. W związku z brakiem dowodów, oprawcy szukali powodu zatrzymania go za wszelką cenę. Pamiętali jego postawę, która nie wpisywała się w nurt narodowego socjalizmy. Świetnie nadającą się sprawą było ratowanie przez Sierstorpffa dobrego imienia byłego burmistrza Grodkowa. Dowody te były doskonałym pretekstem, do dalszego aresztu. Sprawa stała się rozwojowa i na siłę szukano dowodów, żeby zniszczyć Sierstorpffa. Udało się znaleźć dowody przestępstwa, jakim było słuchanie nadajników wroga (niem. Feindsender). Ciekawostką jest, że jeśli nadsłuchiwano wrogą radiostację w pojedynkę to groziła kara więzienia, a nasłuchiwanie w towarzystwie kara niewoli w obozie.
Wyrok zapadł już 27 sierpnia 1944 r. Sierstropff otrzymał wyrok trzech lata więzienia. Prawnik dr. Schubert powiedział po skazaniu grafa „Każdy, kto nigdy nie uczestniczył w godzinnym przesłuchaniu przez gestapo, nie może sobie wyobrazić, co to oznacza”. Po którym przyznał się.
Jego żona grafin Maria-Anna, aresztowana dopiero po wydaniu wyroku na męża, została skazana na dwa lata więzienia. Oba wyroki były za słuchanie wrogich stacji radiowych! Trafiła do więzienia dla kobiet we Wrocławiu.
Graf został natychmiast umieszczony w izolatce. Ze względu na przepełnienie więzienia w Brzegu początkowo przebywał w Opolu, ale na początku grudnia został przeniesiony do więzienia w Brzegu. 11 grudnia 1944 roku pisał do żony przebywającej w więzieniu we Wrocławiu: „Życzę dużo miłości na Boże Narodzenie i Nowy Rok. Niech Cię Bóg błogosławi, głowa do góry, walcz codziennie. Wtedy to działa. Mnóstwo całusów i codziennie rób krzyż na czole”.
Wigilia w więzieniu
Przed śmiercią napisał wiersz, z więzienia w starym klasztorze w Brzegu.
Boże Narodzenie 1944 (kilka tygodni przed śmiercią) Gdzie niegdyś biły dzwony klasztoru, dziś są tam przetrzymywani ludzie. Tysiąc mężczyzn, młodych i starych, z bladymi twarzami i wychudzonymi postaciami. Ogolona głowa, podarte ubranie, podarta koszula, zniszczone buty. Wszystkie narody Europy reprezentowały te same troski i te same potrzeby. Rozpoczyna się smutne Boże Narodzenie: w więzieniu nie ma po nim śladu. Zamiast choinki pachnący smród - smród przepełnionego wiadra. Zamiast kolęd i pobożnych śpiewów rozlegało się jedynie donośne wołanie strażnika. Żadnej pary bystrych dziecięcych oczu, tylko skulony, milczący tłum. Nie ma oznak pokoju ani miłości do ludzkości, wieczorami w akademiku dochodzi do uderzeń. Cudowne dźwięki „Transeamusa” (kolędy) w niesamowity sposób słychać syreny przed nalotem, ile introwertycznych twarzy, z myślami o domu i lampkach choinkowych, przyćmiewających wszystko, co jest naszą własną nędzą, strachem przed bólem, chorobą i śmiercią. Tutaj, jak nigdzie indziej na ziemi potrzebujemy pocieszenia w Pragnieniu Zbawiciela Świata. Ale nasza rasa go nie rozpoznała i całkowicie wyrzuciła go z naszej społeczności. Dopiero gdy idziemy nocą do pracy i migoczą nad nami gwiazdy, widzimy wznoszące się wysoko gotyckie wieże to słowa o Bożej miłości i człowieczeństwie. Żona także schwytana, nasz syn na wojnie. Takie były moje Święta Bożego Narodzenia w więzieniu u hrabiego Johannesa w Brzegu!
Gorzki koniec
Nadchodząca od wschodu nawałnica Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku, zmusiła do ewakuacji więźniów z Brzegu w głąb Niemieckiej Rzeszy. Skazanych transportowano wagonami towarowymi, które w popłochu zabierano z bocznic rejencji śląskiej. W jednym z tych transportów zmarł niezłomny Graf von Francken-Sierstorpff.
W styczniu 1945 r., kiedy Rosjanie wkroczyli na Śląsk, ewakuowano wszystkie więzienia. To powstrzymało dalsze wiadomości. O losach męża hrabina Maria-Anna dowiedziała się w sierpniu 1945 r. z relacji znajomej, która uciekła ze Śląska. Wyjaśniła ona, że wędrówka przebiegała przez Hof/Saale w północnej Bawarii w lutym 1945 r. i że tam jej mąż zmarł. Został wyładowany na stacji kolejowej wraz z czterema innymi ciałami i pochowany w masowym grobie obok cmentarza. Za datę śmierci uważa się 24 lutego 1945 r., jako ofiara epidemii czerwonki, która wybuchła wśród więźniów na skutek nieludzkich warunków podczas transportu, nędzy i męczarni w wagonach towarowych.
Graf von Francken-Sierstorpff musiał wykazywać negatywny stosunek do nazistów, choć starał się dać państwu to, co najlepsze. Uczciwość i szczerość były dla niego istotnymi elementami życia. Wszedł więc w konflikt z systemem kłamstw i nienawiści. W ten sposób stał się ofiarą swojej miłości do prawdy. W 1951 roku ekshumowano ciało naszego bohatera, zidentyfikowane przez jednego z ze współwięźniów. Dziś można odwiedzić jego grób na cmentarzu w Bad Hönningen, gdzie spoczywa obok swojej żony.
Dziś w Jędrzejowie, ani w Sulisławiu nie wspomina się tego śląskiego bohatera. Może już czas zacząć odkrywać prawdziwą i zapomnianą historię tej ziemi?
Módlmy się za pokój jego duszy i bliskich, po wszechczasy.
Maciej Mischok